niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 4 cz.I "Kłótnia"



         Hermiona nareszcie skończyła jeść śniadanie i dopiła swoją kawę. Kiedy wstała od stołu, Snape już był gotowy i czekał na nią przy drzwiach. Dziewczyna szybko pobiegła do (tymczasowo) swojego pokoju, otworzyła szafę, w której znajdowały się jej ubrania. Pośpiesznie wzięła spódnicę, bluzkę oraz inne części garderoby. Ubrała się, uczesała (doprowadziła się do ładu), po czym niezgrabnie zbiegła na dół, niestety  na ostatnim schodzie poślizgnęła się, przez co prawie wylądowała na Snape'ie...Oczywiście Severus nie byłby zadowolony, gdyby służył jako amortyzator, ale na całe szczęście, nasza niezdarna panna Granger tego uniknęła. Wreszcie była już na dole i ubierała kurtkę, odwróciła się i zobaczyła jak Snape badawczo się jej przygląda.
-Ym...Coś jest ze mną nie tak?- zapytała, co wyrwało Severus'a z zamyślenia.
- Nie. Po prostu...Muszę Cię obserwować bo nawet tutaj możesz coś sobie zrobić, panno niezdaro.- szybko odpowiedział.
-To nie była zbyt cięta gadka, panie profesorze...Stać pana na więcej.- powiedziała z chytrym uśmieszkiem i zatrzepotała swoimi, długimi rzęsami.
-Nie pyskuj, Granger. Jeśli chcesz to mogę być wredny...
-Taka pana natura....- przerwała.
- Jak chcesz to możesz bardziej poznać "moją naturę".- odparł zimnym tonem.
-Hmm... Zastanowię się. Myślę, że najpierw chciałabym bezpiecznie dotrzeć do szkoły.  
-To jednak nie jesteś taka głupia.
- Zdziwił się pan?
-Bardzo.. - i tym oto słowem Mistrz Eliksirów zakończył rozmowę. 
         Gdy młoda gryfonka w końcu  ubrała płaszcz, zaczęła serię : przeglądanie się w lustrze, poprawiania włosów itp. czyli robiła to co prawie każda kobieta przed wyjściem do pracy czy szkoły. Oczywiście Mistrz Eliksirów nie był zadowolony na wieść o tym że będzie musiał czekać kolejne dziesięć minut, więc odciągnął jednym, silnym ruchem Hermionę od lustra, na co ona krzyknęła oburzona;
- Co pan wyprawia?! Proszę mnie puścić!
- Dość już tego Granger, śpieszę się. Nie będę na Ciebie czekał wieki, już dość, że u mnie mieszkasz i w łazience mam pełno nieprzydatnych tandet zwanych twoimi kosmetykami!- odparł zdenerwowany.
- Oj, przepraszam. Zapomniałam, że nietoperze nie używają nawet wynalazku zwanym szamponem do włosów! Słyszał pan o czymś takim? Hmmm.. No i zazwyczaj nie mają partnerki która by im zaśmiecała łazienkę swoimi "nieprzydatnymi tandetami"!- odpyskowała. Pozwolił mi u siebie zamieszkać, chociaż nawet o to nie prosiłam, a teraz ma do mnie pretensje? Podły nietoperz. A czym ja mam być? Jego odbiciem lustrzanym czy co? Przepraszam, on nawet nie wie do czego służy lustro!
- Granger, jeśli chcesz u mnie jeszcze mieszkać to łaskawie zamknij pysk!- krzyknął rozwścieczony, no dobrze może i nie rozwścieczony bo jak wszyscy wiemy, nasz ukochany Mistrz Eliksirów był odporny na tego typu odzywki, ale jak się śpieszył i słyszał takie słowa od kogoś kto u niego mieszka i w dodatku jest  .... śliczną gryfoneczką z niewyparzonym językiem, to go szlak trafiał.
- Ja nie mam pyska to po pierwsze a po drugie nie muszę mieszkać u pana, znajdę sobie inne lokum i będę miała święty spokój!
- Genialny pomysł, ale nie zapominaj, że to ja Cię uczę. A jak opuścisz mury mojego domu beze mnie to w każdej chwili mogą Cię napaść śmierciożercy. Chcesz tego?- Hermiona tylko zerknęła na rozzłoszczoną twarz Snape'a i nie odezwała się ani słowem. - Teraz odebrało Ci mowę? - zapytał złośliwie.
-Chciałby pan.- odrzekła.
- Żebyś wiedziała, że chciałbym. Zapamiętaj sobie, że jesteś zdana na mnie i w każdym momencie możesz wylecieć. Zrozumiano?- odpowiedziała mu cisza.- Myślisz, że mi zależy na tym czy będziesz żyła? Jeśli tak sądzisz to się grubo mylisz. I to, że się nie odzywasz nie robi na mnie wrażenia, ale to nie twoja wina szlamy tak mają...-Gryfonka nadal się nie odezwała, wyszła z domu trzaskając drzwiami, gdyby Severus był o kilka centymetrów bliżej, pewnie zarobiłby nimi w twarz.
         Momentalnie wyszedł z domu, rozglądnął się, lecz jej już nie było. Pośpiesznie spojrzał na zegarek była za pięć ósma Cholera jasna!. Szybko podążył w stronę szkoły, lecz zatrzymał się. Przecież może się teleportować a nie jak skończony kretyn przemierzać niewiadomo ile kilometrów mając różdżkę w kieszeni. Za kilka minut był już w Hogwarcie. Przemierzał, zwinnie w zawrotnym tempie wszystkie korytarze i modlił się, żeby tylko nie spotkać Dumbeldor'a. Udało mu sie dojść bez żadnych komplikacji do swoich kwater. Chciał poszukać Hermiony, ale niestety nie miał na tyle czasu, ponieważ już musiał iść na lekcje z pierwszakami.

Witam was serdecznie! Powróciłam! :D Mój laptop też... Był w naprawie (błąd systemu) więc niestety wszystkie notki szlag trafił, ale jest! Odzysk dysku i wszystko w normie. :) Teraz tylko pisać, pisać i pisać.;*




        



sobota, 22 września 2012

Rozdział 3 "Nowy dom"





Dziękuję Ewi za betowanie. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?♥



Siedziałam sama w "swoim" nowym pokoju. Snape wyszedł jakieś dwie godziny temu. Ciekawe, co on tyle czasu robił? Prawdę mówiąc, to już wolałam, kiedy był tu, na miejscu. Bo czym ja sama mam się zająć? Po prawdzie byłam w tym domu pierwszy raz i nie do końca wiedziałam, co gdzie się znajduje. Może i streścił mi, co gdzie jest, ale to na pewno nie była wystarczająca wiedza.

Postanowiłam porozglądać się po domu. Najpierw zeszłam na dół. Naprzeciwko mnie były dębowe, masywne drzwi. Otworzyłam je powoli. To, co zobaczyłam było dla mnie sporym zaskoczeniem. Weszłam do sypialni Snape'a. Wszystko było w odcieniach złota, czerni i fioletu. Na początku byłam przekonana, że cały dom będzie w barwach Slytherinu i... nie mogłam się bardziej mylić. Tak, wiem, trochę głupie podejście do sprawy, ale czego mogłam się spodziewać po Mistrzu Eliksirów? Różowych króliczków? Na tą myśl zachciało mi się śmiać. Moja wyobraźnia płatała figle.

Kiedy tak rozglądałam się z ciekawością po pomieszczeniu, niespodziewanie poczułam na ramionach lodowate dłonie i zamarłam. No masz, jeszcze przed chwilą narzekałam, że go tu nie ma, a teraz zjawił się w nieodpowiednim momencie!

- Granger... - wysyczał mi do ucha i teraz byłam już całkowicie pewna, że za mną stoi Snape. - Mogę wiedzieć co robisz w mojej sypialni?

- Ja... chciałam obejrzeć dom - powiedziałam cicho. - Przepraszam... - dodałam niepewnie, bojąc się odwrócić w jego stronę. Nie chciałam, żeby był naburmuszony do końca dnia, nawet jeśli niedługo miałam położyć się spać.

- I zaczęłaś zwiedzanie od mojej sypialni? - Facet pluł jadem.

- Naprawdę przepraszam, profesorze. Nie chciałam naruszać pańskiej prywatności - odpowiedziałam z pokorą. - P-przepraszam... - Nie potrafiłam powiedzieć dlaczego, ale głos zaczynał mi się łamać. W ogóle ręce mi się trzęsły. Bałam się go, zwyczajnie się go bałam. Że też to on musiał być moim opiekunem!

- No, dobrze... Ale pamiętaj, że nie wolno ci tu więcej wchodzić – pouczył mnie bezbarwnym tonem. - Za dziesięć minut kolacja.

- Tak, profesorze. Zapamiętam - odparłam pośpiesznie, po czym momentalnie udałam się do "siebie".

Po chwili zeszłam szybciutko na dół. Weszłam do kuchni, w której nikogo nie było. Szybkim krokiem udałam się do salonu.

- No w końcu - usłyszałam "powitanie". - Chodź, skrzaty już pewnie podały kolację.

- Ma pan tu skrzaty? - spytałam zaskoczona. W Hogwarcie da się jeszcze zrozumieć, ale tutaj? Po co facetowi skrzaty?

- Oczywiście, że tak. Ten dom nie jest znowu taki mały, sam bym sobie nie poradził. - Fakt... ale to i tak jest wykorzystywanie.

- No na co czekasz? Marsz do jadalni - rzucił twardo. Przeszliśmy do małej jadalni, gdzie na stole leżała przygotowana kolacja.

****

Zapadł mrok. Uczniowie dawno byli w swoich łóżkach, a na korytarzach dyżurowali nauczyciele. Tylko w jednym z dormitoriów paliło się jeszcze światło. Harry i Ron nie mieli zamiaru się jeszcze kłaść spać. Przynajmniej jeden z nich. Potter cały czas martwił się o przyjaciółkę, która w jego mniemaniu była w wielkim niebezpieczeństwie. Otóż obawiał się, że może zostać zgwałcona przez "Starego Tłustowłosego Dupka Z Lochów".

- Harry...

- Co ?

- Może zgasimy już światło? McGonagall patroluje... - powiedział spokojnie Weasley.

- No, dobrze... To zgaś... -odparł młody Potter. Po chwili w pomieszczeniu zapanowała ciemność. Ucieszony Ron skoczył na łóżko jak pantera na swoją przyszłą zdobycz.

- Ron, do licha! Co ty wyprawiasz?

- Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień... Chcę mi się spać... - i ziewnął przeciągle.

- A co ma powiedzieć Hermiona? Pomyślałeś chociaż o niej? - oburzył się Potter.

- No, jasne, że tak... Ale teraz jestem naprawdę śpiący...

- Tak, a jak przyjdzie co do czego, to zawsze możesz na niej polegać!

- Oj, Harry...

- No co? Martwię się.

- Zakochany jesteś, więc cię nie zabiję... Ale jedno ci powiem. Zachowujesz się jak baba!

- A jak mam się zachowywać? Hermiona jest w domu Snape'a! Snape'a, rozumiesz?

- Przecież jej nic nie zrobi...

- A skąd to niby wiesz? Jemu nie można ufać!

- To, że temu sukinsynowi nie można ufać, to wiem. Ale chyba nie zrobi takiej głupoty! Przecież różni ich 30 lat! A on jest jej nauczycielem.

- Ron...

- No co?!

- To jest Snape!

*****

Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne. Otworzyłam leniwie oczy, ale momentalnie znów je zamknęłam. Przecież te okna były zasłonięte, kiedy szłam spać, sama je zasłaniałam... Snape! Spojrzałam na zegarek. Była szósta rano. Wstałam. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół do kuchni. Snape właśnie robił sobie poranną kawę.

-O, witam - powiedział i odwrócił się w moją stronę. - Jeszcze w piżamie?

-Jest dopiero szósta rano.

- Wiem, ale mogłabyś się inaczej ubrać. To mnie rozprasza - odparł drwiąco. Cham i prostak!

- Oj, przepraszam, ale kiedy godził się pan na opiekę nade mną, panie profesorze, zdawał pan sobie chyba sprawę z tego, że trzeba się będzie powstrzymywać – warknęłam.

- Oj, Granger... Czy tobie się wydaje, że ja mówię poważnie?

- Wiem, że nie. Ale miło by mi było, gdyby się pan tak do mnie nie zwracał.

- Wbrew pozorom nie chciałem cię ani przestraszyć, ani też obrazić. Chciałem, żeby ten poranek był... przyjemniejszy niż wczorajszy dzień.

- W takim razie chyba coś nie wyszło - zauważyłam z irytacją.

- Niech będzie i tak. Będę cię traktował jak należy.

- To znaczy jak? Nie będzie pan właził do tymczasowo mojego pokoju, kiedy śpię?

- Ja nie wchodziłem do twojego pokoju, gdy spałaś.

- To kto odsłonił zasłony, które zasunęłam, kiedy szłam spać?

- Mróżka. - Mogłam się tego domyślić.

- O! W takim razie zwracam honor. Przepraszam. - Zrobiło mi się głupio, ale nie dałam tego po sobie poznać.

- Ile razy masz jeszcze zamiar mnie przeprosić?

- Och...

- Idź się przebrać. Mróżka nam zrobi śniadanie.

- Idę - odparłam lekko zdenerwowanym tonem, po czym odwróciłam się na pięcie i powoli ruszyłam do pokoju.

- Panno Granger! - Stanęłam i odwróciłam się w jego stronę.

- Słucham, profesorze.

- Zrobić ci kawy?

- Jeśli pan może, byłoby miło - odparłam z uśmiechem.



Kiedy się w końcu przebrałam, zjedliśmy śniadanie.

- Za pół godziny trzeba wyjść. Pij tą kawę, bo nie zdążysz - zaczął marudzić. - Nie bój się, nic ci tam nie dosypałem - dodał poważnie.

- Ufam panu. Po prostu jest jeszcze gorąca - odparłam.

-Bezgranicznie mi ufasz? - spytał z chytrym uśmieszkiem.

-Może i tak – potwierdziłam.

-Dość pogaduszek, pij tą kawę i się zbieraj.



Powróciłam! Mam nadzieję, że tego nie żałujecie;p